wtorek, 18 sierpnia 2015

Osiem

*PATRYCJA*
No co miałam zrobić? Odpisałam. Tylko to mi pozostało. Wiedziałam, że czeka mnie poważna a zarazem trudna rozmowa. Do spotkania pozostało jeszcze kilka godzin, więc miałam czas na zjedzenie i zebranie w sobie odwagi. Dziesięć minut przed czasem wyszłam z domu zamykając za sobą drzwi. Przez całą drogę byłam zestresowana. Nie wiedziałam jak zareaguje Kacper. Po prostu się bałam.
Wchodząc do kawiarni Piechocki siedział w tym samym miejscu gdy pierwszy raz zaprosił mnie na spotkanie. Podchodząc do stolika Kacper wstał i pokazując krzesło naprzeciwko jego patrzył mi prosto w oczy.
- Cześć. Siadaj. Chcesz się czegoś napić? - zapytał surowym tonem.
- Hej. Nie dziękuję. - odpowiedziałam miłym głosem.
To nie był już taki miły Kacperek jak poprzednio. Stał się stanowczym, dojrzałym mężczyzną. Siedziałam w stresie, drżąc.
- Coś nie tak? Wyluzuj. Nie będę Cię przecież bił. - odparł po kilku sekundach.
- Ech... - westchnęłam. - Jest mi strasznie głupio i w ogóle... Nie myśl sobie, że coś mnie łączy z tym Dawidem.
- Jakby Cię nie łączyło to nie trzymalibyście się za ręce. - parchnął.
Rozmowa stawała się coraz bardziej stresująca.
- To nie znaczy, że jesteśmy parą... - tylko to miałam na myśli.
- Ale powiedz mi, kto z znajomym czy przyjacielem trzyma się za ręce? Nie wiem czy ja jestem taki dziwny czy ten świat..
To była prawda. Uświadomiłam sobie, jak głupio to musiało wyglądać. Nawet nie pomyślałam o dziewczynach ze szkoły, które mogły mnie zobaczyć z Dawidem. Zapewne jutro w szkole wszystkie będą o tym gadać, a Dawid będzie skakał ze szczęścia. Wrobił mnie! Ten sukinsyn! Chciał tego od początku, a ja mu uległam! Czasem wolałabym zapaść się pod ziemię.
- Ej.. Patrycja! - usłyszałam daleki głos. - Żyjesz?!
Otworzyłam oczy i zobaczyłam twarz Kacpra, który zaczął mną trząść.
- Echh.. - westchnęłam. - Przepraszam.. po prostu.. zagapiłam się.. Zaczęło kręcić mi się w głowie..
- Chcesz wody? - zapytał z pośpiechem.
- Nie dziękuję. Już jest ok.
Nie mogłam tego przetrawić. Jak tak mógł?! I, że ja nie pomyślałam. Dobrze, że przynajmniej się nie pocałowaliśmy.
- Nie wiem po co Cię tutaj ściągnąłem.. Ta rozmowa do niczego nie dojdzie.. - westchnął.
- Uwierz mi, że nic mnie z nim nie łączy. Coś mnie opętało.. Nie wiem dlaczego pozwoliłam chwycić Go za rękę.. Byłam totalną wariatką. - nie mogłam tego wyrzucić z mojej głowy.
- No dobrze.. Wierzę Ci..
Po sekundzie Kacper niespodziewanie wstał ze swojego miejsca po czym przybliżył się do mnie i dotknął mojego policzka dłonią. Nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Poczułam jego zapach - świeży i męski. Po sekundzie pocałowaliśmy się. Chciałam aby ta chwila trwała wiecznie. Nagle oderwaliśmy się od siebie. Uśmiechnął się do mnie lekko a ja objęłam jego kark.
- Przepraszam... - szepnął.
- Za co? - zdziwiłam się.
- Za to co zrobiłem.. Nie mam u Ciebie szans.. - odparł zdławionym głosem.
- Jak to?
- Jestem sportowcem.. Nie dam rady połączyć siatkówki z dziewczyną. Jeśli tak zrobię, poświęcałbym więcej czasu na siatkówkę. Nie widywalibyśmy się wcale. Nie wiem po co to zrobiłem.. Po prostu.. nie mogłem się powstrzymać.. I.. - zatrzymał się. Zrobił kilkusekundowy odstęp. Popatrzył mi prosto w oczy. - Kocham Cię. Codziennie o Tobie myślę, nie mogę przestać. Na treningu, meczu, po prostu wszędzie! Koledzy pytają się mnie czy wszystko ze mną w porządku, nic mi nie wychodzi. Przez Ciebie. Tak cholernie mi na Tobie zależy!
Poczułam jak spływa mi po policzku łza, którą Kacper od razu spostrzegł.
- Nie płacz. Też jest mi z tym ciężko. Ale nie chcę abyś cierpiała. Wolę abyś była szczęśliwa. Abyś mogła widywać się ze swoim chłopakiem codziennie, a nie tak jak byłoby to ze mną... - powiedział i pocałował mnie w usta.
- Przecież.. możemy coś z tym zrobić.. Uwierz mi. - szepnęłam.
- Nie.. Niestety.. Nie ma na to żadnej rady..
- Jest! Proszę, zaufaj mi! Jeśli razem będziemy o to walczyć damy radę.
Wziął moja dłoń, którą mocną ścisnął.
- Damy radę. - odpowiedział.

______________________
 Chyba jeszcze tutaj jesteście, prawda?
Dziś troszkę krócej i znów przeprosiny! 
Bardzo Was przepraszam... echh.. ile razy jeszcze będę to robić?! Nie mam weny to mnie przeraża! Teraz od 23 do 29 wyjeżdżam na obóz siatkarski więc znów w tych dniach na pewno rozdział się nie pojawi. Do tej pory postaram się napisać jeszcze jeden.
Do kolejnego! 
~ Marta

piątek, 3 lipca 2015

Siedem

*Patrycja*
Weszliśmy do klasy. Pierwszą lekcją była biologia na której miał być wcześniej zapowiedziany już sprawdzian. Strasznie się bałam, ale pomyślałam o meczu Bełchatowian na którym będę i od razu zdenerwowanie zeszło ze mnie. Nauczycielka dając mi sprawdzian nie była w dobrym humorze. Odchodząc od nas usiadła na swoim krześle przy biurku.
- Mam nadzieję, że wszyscy dobrze się nauczyli. Pamiętajcie - to pierwsze półrocze, bardzo ważne. Ważniejsze niż drugie. Ta ocena zaważy na waszym końcowym wyniku. Powodzenia. - uśmiechnęła si szorstko, a ja schyliłam głowę ku kartce. Podpisałam się i zaczęłam swoją pracę. Już na pierwszym zadaniu miałam duży problem. Rozejrzałam się po przyjaciółkach jak sobie radzą - było widać, że doskonale. Jak zauważyłam były już na trzecim zadaniu, a ja nadal tkwiłam na pierwszym. To jeszcze bardziej mnie zaniepokoiło. Musiałam trochę wyluzować inaczej nic z tego nie będzie. Co chwilę nauczycielka spoglądała na nas pisząc coś w dzienniku, czy też poprawiając testy innych klas. Obróciłam się do Martyny, mojej najlepszej przyjaciółki aby zobaczyć jak jej idzie. Miałam też cichą nadzieję, że coś mi podpowie, zawsze tak robi.
- Patrycja! - krzyknęła nauczycielka. - Odwróć się w tej chwili! Jeśli jeszcze raz Cię zobaczę wiercącą się na tym krześle, to wiesz jakie będą konsekwencje.
Nie odpowiedziałam. Zanużyłam się w kartkę i udawałam, że coś piszę. Spojrzałam na zegar wiszący na tablicą -  10 minut do końca lekcji. Zostały mi 3 zadania. Miałam jeszcze szansę, musiałam coś napisać. Martyna właśnie w tej samej chwili oddała sprawdzian i uśmiechnęła się lekko do mnie. To znaczy, że test był łatwy. Dla mnie wcale taki nie był. Już się trzęsłam na samą myśl wyników a później ojca...
- Proszę oddawać sprawdziany. Znów chyba za łatwy go zrobiłam. Mam nadzieję, że będą same szóstki i piątki. - uśmiechnęła się do mnie chytrze. - Dziękuję i do widzenia.
Narzuciłam torebkę na ramię i wyszłam z sali.
- Jak tam Ci poszło? Mi super. Bardzo łatwy był, nie? - zaczęła rozmowę Martyna w świetnym humorze.
- No, tak trochę średnio. Spoko był. - skłamałam.  - Gotowa na mecz? Jejku, jeszcze dwa dni! Nie mogę się doczekać! - zmieniłam szybko temat próbując się uśmiechnąć.
- Przygotowana. Szalik, koszulka, zeszyt, marker, aparat. - odpowiedziała.
Następne lekcje nie dłużyły się tak bardzo jak myślałam. Wracałam do domu z Martyną. Gdy wróciłam rzuciłam torbę w kąt mojego pokoju i zasiadłam do stołu gdzie czekał na mnie gorący obiad. Zjadłam wszystko z dużym apetytem jak na mnie. Moich rodziców nie było pracowali na południową zmianę. Usiadłam wygodnie na fotelu i włączyłam telewizor. Zobaczyłam powtórkę meczu, po czym wzięłam do ręki jabłko, narzuciłam swoją torebkę na ramię i wyszłam zamykając za sobą drzwi. Skierowałam się do miejscowej kawiarni, gdzie miałam spotkać się z Dawidem. Wchodząc zajął już stolik na samym końcu kawiarni.
- Hej. - przywitał się pocałunkiem w policzek. Nie lubię tych jego pocałunków, ale co musiałabym powiedzieć? Żeby mnie nie całował, bo tego nie lubię?
- Cześć. - odwzajemniłam jego powitanie.
- Chcesz się czegoś napić? - zapytał ciągle patrząc mi prosto w oczy.
- Nie, dziękuję. - odmówiłam.
- W porządku. Co tam u ciebie słychać?
- Może... Przeszlibyśmy do rzeczy? Nie umówiłam się z tobą na randkę. - odpowiedziałam stanowczo. Aż sama byłam zdziwiona, że to powiedziałam. Nigdy nie byłam tak bardzo odważna i stanowcza. Z tego byłam zadowolona.
- No tak... Przepraszam. A więc, z czym idzie ci najgorzej? - zapytał.
Sięgnęłam po moją torebkę w której miałam długopis, podręcznik z matematyki i zeszyt.
- Praktycznie, to z wszystkim... - odrzekłam.
- Ok. To zacznijmy od podstaw.
Nasze spotkanie, a raczej "korepetycje" jeśli można byłoby tak to nazwać, minęły w miłym nastroju. Dawid umiał wytłumaczyć wszystko dokładnie i spokojnie. O wiele lepiej niż nauczyciel. Świetnie mieć takiego kolegę. Minęło półtorej godziny gdy skończyliśmy. Teraz już wszystko wiedziałam, dawniej niczego nie rozumiałam.
- Dziękuję. I przepraszam, że tym sposobem zajęłam Ci cenny czas. - rzekłam.
- Nie ma sprawy. Nie masz za co przepraszać. Jeśli będziesz mieć jakieś problemy to pisz, dzwoń lub mów, jak ci wygodniej. - uśmiechnął się wstając z krzesła. - Może byśmy gdzieś poszli?
- No, tak naprawdę, to możemy. - trochę się zawstydziłam.
Wyszliśmy z kawiarni i skierowaliśmy się do parku. Czułam jak Dawid się do mnie zbliża i dotknął moją dłoń. Na początku nie chciałam, lecz później objął ją całą. Spacerowaliśmy milcząc nasłuchując się śpiewu ptaków. Wychodząc z parku natknęłam się na kilku siatkarzy z Skry. Od razu wiedziałam, że skończyli trening, a być może tylko wyszli na miasto. Tego nie byłam pewna. Ale teraz najbardziej chciałam abyśmy nie spotkali Kacpra. Po kilku minutach usłyszałam śmiech dwóch mężczyzn. Odwróciłam głowę w bok. Ukradkiem oka zobaczyłam Andrzeja i Karola, ani śladu Kacpra. Ale wiedziałam, że może być z nimi, przecież to jego najlepsi przyjaciele. W tym momencie puściłam dłoń Dawida który od razu na mnie spojrzał.
- Coś jest nie tak? - zapytał zdezorientowany.
- Nie, nie. Wszystko w porządku. Tylko wiesz... Nie chcę żeby...
- Tak, tak, wiem... - przerwał mi, na pewno wiedząc o co mi chodzi.
Przyśpieszyliśmy kroku, nie wiem jak to się stało. Dawid odprowadził mnie do domu. Pocałował mnie w policzek i odszedł z lekkim uśmiechem. Odwzajemniłam jego ruch. Bałam się tylko tego, że Kacper zobaczył mnie trzymającą się za rękę z kolegą. Otwierając drzwi do domu poczułam wibracje w mojej torebce. To był mój telefon. Skierowałam się do mojego pokoju. Wyciągnęłam telefon i rzuciłam się na łóżko. Zobaczyłam sms od Kacpra. To mnie zaniepokoiło. Otworzyłam go z niechęcią i strachem.
Widzę, że korepetycje z maty udane... 
Westchnęłam ciężko. Tak jak myślałam - Kacper zobaczył mnie z Dawidem i do tego jeszcze trzymaliśmy się za ręce. Było mi strasznie głupio. Nie odpisałam. Poszłam do toalety umyć ręce i zęby po czym przebrałam się w piżamę i szybko zasnęłam.

*Kacper*
Wiedziałem, że Patrycję z tym kolesiem coś łączy. Od początku to czułem. Miałem ochotę do niej zadzwonić, ale nie zebrałem w sobie odwagi. Leżałem w łóżku z telefonem w ręku i jakimś cudem po chwili zasnąłem. Obudziłem się cały połamany. Skierowałem się do kuchni, otworzyłem lodówkę i wypiłem zimne mleko z kartonu. Znów myślami byłem przy Patrycji. Sięgnąłem po telefon i napisałem do niej sms'a. Tylko to mi teraz pozostało.
Musimy się spotkać. Kiedy jesteś wolna? 
Na odpowiedz czekałem dość długo. Zapewne wahała się lub po prostu nie miała czasu na odpisanie. Wreszcie zniecierpliwiony sięgnąłem po telefon aby sprawdzić wiadomość.
Mogę nawet dziś... 18 w kawiarni?
Bez żadnego wahania odpisałem krótkie "ok".
________________________
Jestem i żyję!
Bardzo ale to bardzo Was przepraszam za dużo przerwę - miesięczną. 
Byłam na wakacjach jak pisałam w poprzednim rozdziale. Później jeszcze musiałam chodzić do szkoły, poprawiać szybko na ostatnią chwilę oceny. Później nie wiedziałam kiedy i jak się do tego zabrać. Do tego brak weny. Musiałam się wreszcie zmobilizować i napisać siódmy rozdział. Wiem, że się niecierpliwiliście, ale jakoś wam to wynagrodzę. Za kilka dni powinien pojawić się kolejny rozdział. Jeszcze raz przepraszam :/
Buziaki i do kolejnego!
Marta :)

sobota, 30 maja 2015

Sześć

*KACPER*
Noc przeminęła spokojnie ale szybko. Nie umiałem ruszyć nawet palcem, ale obowiązki czekały. Za dwa dni czekał nas kolejny mecz klubowy, więc trzeba wrócić do treningów po dwudniowej przerwie. Spojrzałem na zegar wiszący przede mną - 7:53. Wymamrotałem coś pod nosem podnosząc się z łóżka. Od razu do ręki wziąłem telefon na którym zobaczyłem nieodczytanego sms'a - trener. 8:15 trening! Poćwiczymy kondycję, w środę ciężki mecz z Jastrzębiem! Westchnąłem ciężko. Dochodziła godzina 8 a ja nadal siedziałem oparty rękoma na łóżku. Musiałem zebrać ostatnie siły i wstać. Skierowałem się ku łazience w której wykonałem poranną toaletę. Szybko zrobiłem sobie kanapkę z serem i szynką, jedząc ubierałem się tak szybko jak tylko mogłem. Połykając ostatni kawałek kanapki narzuciłem swoją treningową torbę na ramię, wziąłem klucze leżace na stoliku i skierowałem się do wyjściowych drzwi.

*PATRYCJA*
Poniedziałek, tylko nie ten dzień. Najgorszy dla wielu z nas dzień tygodnia po weekendzie. Wstałam bez żadnych niepotrzebnych stękań. Ciągle w myśli miałam wczorajsze spotkanie z Kacprem. Przyznam, czułam się strasznie niekomfortowo, ale teraz będzie jeszcze lepiej. Muszę się otworzyć, nie mogę być skryta, nikt mnie takiej nie lubi. Za dwa dni mecz Skry teraz tylko o tym myślałam. Zamiast uczyć się wczoraj na sprawdzian z biologii to ja po kryjomu oglądałam mecz Rzeszowa z Kędzierzynem. Jakby mój tata się o tym dowiedział, miałabym całkowity zakaz pójścia na mecz, czego bym sobie nigdy nie wybaczyła. Byłam sama w domu - to kochałam. Mogłam choć na chwilę odetchnąć, odpocząć od tych wszystkich wrzasków. U mnie jest tak - dostanę 6 czeka na mnie nagroda, dostanę ocenę niżej - kara. Tak już mam, tak jest u mnie, tylko u mnie. Moje koleżanki gdy dowiedziały się o mojej sytuacji ciężko westchnęły i poczuły jak ciągle się czuję ku boku moich rodziców, a mianowicie ojca. Mama, widzę, że od jakiegoś czasu mnie broni, co jest dla mnie niespodzianką. U taty nie widzę żadnych popraw. Obok rodziców powinnam czuć się bezpiecznie, lecz jest odwrotnie, czuję się gdybym była w więzieniu.Wstałam wcześniej aby poduczyć się na tą biologię. Zrobiłam sobie płatki, ubrałam się i wyszłam z mieszkania. Idąc równym krokiem w pewnym momencie natknęłam się na Kacpra, czego się nie spodziewałam.
- O, hej! - przywitał się ze mną z uśmiechem na twarzy. Odwzajemniłam jego ruch.
- Cześć. - odpowiedziałam starając się być miłą.
- Gdzie tak pędzisz, co? - zapytał.
- Szkoła, a co innego. - zaśmiałam się. - A ty?
- Trening, a co innego. - wybuchnął śmiechem.
- Muszę już iść... - odparłam trochę się śpiesząc.
- Ok. Na razie! - odszedł w innym kierunku niż ja, po czym obrócił się i podbiegł do mnie.
- Patrycja! - krzyknął - Może... Dziś się spotkamy? - zaproponował.
- Przepraszam, Kacper. Dziś nie. Umówiłam się z kolegą. No wiesz, jutro mam test z matmy a nic nie wiem. Chłopak z matmy jest najlepszy. Następnym razem na pewno. - uśmiechnęłam się lekko.
Uśmiech na twarzy Kacpra zszedł.
- Aha, ok. Pa!
Odwrócił się i poszedł w swoją stronę, ja zrobiłam to samo. Dochodząc do szkoły zaczepił mnie Dawid - ten z maty.
- Nasze spotkanie aktualne? - zapytał obejmując mnie.
- Ej, przestań. - odepchnęłam go od siebie. - Aktualne. A czemu by nie? - zapytałam.
- No wiesz, jest dużo powodów. - mruknął pod nosem.
Po chwili usłyszeliśmy dzwonek na lekcje.

*KACPER*
Miło było się spotkać choć na chwilę z Patrycją. Szkoda tylko, że nie mogliśmy się dziś spotkać. Rozumiem, musi pouczyć się na matematykę, ale ten gościu, podobno mistrz matmy, nie podoba mi się. Otworzyłem wejściowe drzwi na halę po czym skierowałem się do szatni. W korytarzu było już słychać głosy i śmiechy Karola i Andrzeja, ale najbardziej Kłosa. Wszedłem i od razu Karol podszedł do mnie przytulając mnie.
- A weź się odczep! - podniosłem ton i odepchnąłem go od siebie. - Co ty baba jesteś? - zacząłem się śmiać.
Karol nie odpowiedział, śmiał się. Przebrałem się, założyłem nakolanniki, koszulkę, spodenki. Wziąłem wodę i wszyscy razem skierowaliśmy się na boisko.
- Dziś popracujemy nad kondycją. - zaczął trener. - Na początek 45 minut biegania. Teraz! Szybko! Wstajemy!
45 minut biegania nie jest takie złe, było już gorzej. Karol ciągle ględził jęzorem o byle czym. Po wyczerpującym bieganiu zaczęły się przeróżne ćwiczenia na poprawę kondycji. Trwały dwie godziny. Myślałem, że padnę. Już nie umiałem. Dla mnie to za dużo. Wreszcie trener ogłosił długo wyczekiwaną pięciominutową przerwę. Od razu sięgnąłem po butelkę z wodą. Duczkiem wypiłem połowę. Miałem ochotę na więcej, lecz końca treningu nie było widać.
- Jak tam młody? - walnął mnie ramieniem w bok ciała.
- Spoko. - skłamałem. Byłem wykończony.
- Na pewno nie spoko. Widzę, że ledwo zipiesz.
- A no, tak. Ciężko jest, ale kto powiedział, że będzie łatwo?
Po tych słowach podniosłem się i zacząłem wykonywać kolejne zadania. Wiedziałem, że jak jest już naprawdę ciężko to robi się największe postępy. Wreszcie nastąpił koniec tego męczącego treningu. Chyba tylko ja byłem aż tak wykończony. Szybko ubrałem się w szatni, żegnając się z kolegami i poszedłem do mieszkania odpocząć.

____________________
Hej! Znów was przepraszam za dużą przerwę. :(
Mnóstwo zaległości w szkole, a do tego przez cały tydzień byłam chora.
Teraz już wyzdrowiałam i miałam czas na napisanie kolejnego rozdziału.
We wtorek wyjeżdżam na wakacje, nie będzie mnie dwa tygodnie, także kolejnego rozdziału szybko się nie spodziewajcie. 
Komentujcie! ;)
Do kolejnego, pozdrawiam.

wtorek, 19 maja 2015

Pięć

Sobota w tym tygodniu była wolna od treningów, więc miałem trochę czasu na odpoczynek, którego mi brakowało od kilku dni. Treningi w Skrze są naprawdę wyczerpujące, nigdy wcześniej na treningach Częstochowy nie byłem aż tak zmęczony jak w Bełchatowie. No cóż, to jest inne półka, inny sztab, zawodnicy no i oczywiście klub który niezwłocznie co sezon staje na podium. Cały dzień wylegiwałem się na kanapie patrząc na telewizor w którym jak zawsze nic ciekawego nie było. Spoglądałem co nieco na telefon i numer od dziewczyny. Nie wiedziałem czy mam do niej napisać, zadzwonić. Pomyślałem, że lepiej nie. Może być o tej porze w szkole, kto wie. W każdym razie nie chciałem jej przeszkadzać. W pewnym momencie zasnąłem, całkiem tego nieświadomy. Przebudziłem się po godzinie. Zajrzałem do lodówki w której znajdował się jogurt, masło i ser. Całkowita pustka. Na zakupach nie byłem od tygodnia z Karolem. Coś zaczęło wibrować na moim stole - telefon. Odblokowałem wyświetlacz. SMS od trenera. Jutro nie ma treningu. Kolejny w poniedziałek - 18. Nie spać, ćwiczyć! Odpisałem krótkie OK. Około 20 postanowiłem, że zadzwonię do dziewczyny. W końcu chciałem się z nią spotkać i po prostu pogadać.
- Słucham? - usłyszałem głos dziewczyny.
- Cześć. To ja - Kacper.
- A no... Hej. - odpowiedziała lekko speszona.
- Wyluzuj. Chciałbym się jutro z tobą spotkać. Byłaby taka możliwość? - zapytałem z lekkim stresem.
- W porządku. Gdzie i o której?
- No to super! 16 w kawiarni na rogu. - na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech.
- Ok. To do zobaczenia! - odłączyła się.
 Rzuciłem się na łóżko. Poczułem w środku napływ radości. Nie wierzyłem, że udało mi się umówić z tą dziewczyną!
Rankiem wstałem wyspany, co było najważniejsze. O 15 do mojego mieszkania wparował Karol.
- No cześć, ziomeczku! Idziemy dziś gdzieś?
- Sorry, spotykam się z tą dziewczyną, także, no...
- A rozumiem. Jak się nazywa?
Zaniemówiłem. Kompletnie zapomniałem zapytać się o jej imię. Było mi strasznie głupio.
- No, właśnie jest taka sprawa, że nie wiem. - Razem wybuchliśmy śmiechem.
- To ja ci głowy nie będę zawracał - klepnął mnie w ramię. - Spadam. Na razie! - zamknął za sobą drzwi.
Po chwili wrócił.
- No i powodzonka! - puścił do mnie oczko.
Uśmiechnąłem się szeroko. Po 5 minutach wziąłem bluzę i wyszedłem zamykając za sobą mieszkanie. Gdy dotarłem na miejsce, dziewczyna rozglądała się nerwowo na wszystkie strony.
- Hej. - przywitałem się dotykając lekko jej ramion. - Długo czekasz? Przepraszam za spóźnienie, ale...
- Nie, nic się nie stało. - Nie dała dokończyć mi zdania. Najwidoczniej nie obchodziło jej to co robiłem wcześniej. Po chwili podszedł do nas kelner.
- Podać coś?
- Ja poproszę herbatę. - odpowiedziałem. - A ty? - skierowałem wzrok na dziewczynę.
- Też herbatę.
- W takim razie 2 razy herbata. - rzekłem do kelnera który skinął głowę w dół, po czym odszedł.
Nastała niezręczna cisza, widziałem jak bardzo się stresuje.
- Wiem, że to głupie, ale zapomniałem się Ciebie spytać jak masz na imię. - odrzekłem nieśmiało.
Lekko się uśmiechnęła, ja też.
- Patrycja, miło mi.
Spojrzała mi prosto w oczy.
- W takim razie, ja też się przedstawię - Kacper. - odparłem w dobrym humorze.
Podszedł do nas kelner z tacką na której były nasze zamówienia.
- 2 razy herbata, proszę. - rzekł.
Podziękowaliśmy. Patrycja była cicha, nie odzywała się wcale. Z całego serca ją rozumiem, też czułbym się nieswojo.
- To... - zacząłem. - Opowiedz mi coś o sobie.
- No co mogę powiedzieć. Pyskata osiemnastolatka na jaką zapewne nie wyglądam. Całym sercem za Skrą. Bełchatów to moje rodzinne miasto. - mówiła z pośpiechem - Kiedyś trenowałam siatkówkę, ale... - zaniemówiła. Spuściła głowę w dół.
- Ale?
- Nieważne. Problemy rodzinne...
Nie chciałem więcej wiedzieć. Rodzinne problemy to coś naprawdę złego. Nie chciałem aby przez to nasze spotkanie się popsuło. Od razu zacząłem inny temat.
- Może gdzieś się przejdziemy? Nie będziemy ciągle tutaj siedzieć.
- Masz rację.
Założyłem bluzę po czym stanąłem przed Patrycją dotykając jej obojczyka.
- Ja zapłacę. - uniosłem lewy kącik ust ku górze.
Odwzajemniła mój ruch. Podszedłem do lady i zapłaciłem odpowiednią sumę za napoje. Wyszedłem na zewnątrz gdzie Patrycja na mnie czekała.
- To co? Masz jakieś propozycje gdzie możemy pójść? - zapytałem.
- Decyzja należy do Ciebie. -  uśmiechnęła się szeroko pokazując swoje zęby.
- Proponuję do parku.
Ruszyliśmy w stronę wyznaczonego miejsca, które było blisko kawiarni w które się przed chwilą znajdowaliśmy. Usiedliśmy na pierwszej lepszej ławce i przysłuchiwaliśmy się ćwierkaniem ptaków.
- Gdyby moi znajomi się dowiedzieli o tym, że jestem teraz z siatkarzem to chyba zawału by dostali. Ja sama nie mogę w to uwierzyć... Jak to mogło się stać?
- Przyznam się, urzekłaś mnie... Zależy mi na Tobie.
- Tak o? To nasze pierwsze spotkanie i rozmowa...
- Tak, dokładnie. - wstałem z miejsca. - Chodźmy dalej.
Lekko się już ściemniało ale to i tak nam nie przeszkadzało. Patrycja nie była już tak bardzo zestresowana jak na początku. Stała się sympatyczną i pełną energii dziewczyną. W pewnym momencie stanąłem w miejscu. To samo zrobiła Patrycja. Wpatrywałem się w jej piękne, niebieskie oczy. Nie zapanowałem nad sobą i przychyliłem swoją twarz do dziewczyny. Odtrąciła mnie.
- Ejj... Nie za szybko?
- Przepraszam, nie chciałem, poniosło mnie.
Spojrzała na telefon.
- 22.36, muszę już iść.
- Odprowadzę Cię.
Po 10 minutowej odprowadzce pożegnałem się. Nadal było mi głupio za ten koniec, nie powstrzymałem moich emocji. Wróciłem do domu po 23 zmęczony i wyczerpany rzuciłem się na łóżko i zasnąłem.

__________________________
Hej, hej, jestem, żyję i przybywam z piątką!
Na wstępie chciałabym Was przeprosić za to, że rozdział nie pojawił się szybciej.
W weekend miałam urodziny, więc całkowicie nie miałam czasu na pisanie rozdziału.
Wena mnie opuściła za co też przepraszam :/
KOMENTUJCIE :)
Pozdrawiam i do kolejnego,
Marta.

sobota, 9 maja 2015

Cztery

Dzień za dniem, mecz za meczem, trening za treningiem i tak ciągle. Nic nowego. Po meczu znów rozdawanie autografów i zdjęć. Było to już dla mnie męczące. Nie dziwię się, że chłopaki z klubu odmawiają autografów i kierują się prosto do szatni. Nie dawałem żadnych autografów i zdjęć do czasu. Kierując się do szatni mój wzrok przyciągnął jedną z kilku blondynek.
- Kacper, no proszę, tylko autograf! - krzyczały inne.
Zrobiłem jeden krok do tyłu. Spojrzałem tajemniczo na dziewczynę i nie wierzyłem. To była ona. Tym razem nie mogłem się pomylić. Nachyliłem się ku dziewczynie a ona odwzajemniła mój ruch.
- Spotkajmy się przy hali, proszę. - szepnąłem aby inne nie usłyszały.
Była bardzo zdziwiona i skinęła głowę na znak zgody. Uśmiechnęła się lekko - ja również. Zapomniałem całkowicie o fankach czekających na autograf i zdjęcie. Myślałem tylko o tej dziewczynie. Popędziłem do szatni. Przebierając się nie mogło zabraknąć Karola.
- Piechu a gdzie ty się tak śpieszysz? - zapytał.
- Później wszystko Ci powiem. Jak nie będzie mnie w autobusie to czekajcie, za chwilę powinienem być!
Zawieszając torbę na ramię pobiegłem truchtem i otworzyłem wyjściowe drzwi. Rozejrzałem się na wszystkie strony. Pobiegłem w lewą stronę, bo wiedziałem, że właśnie tam będzie czekać. Stała tuż przed halą zdenerwowana a zarazem uśmiechnięta. Bez słowa pociągnąłem jej rękę i razem pobiegliśmy za halę aby nikt nas nie widział. Widziałem jej zdenerwowanie i strach które nie miało końca.
- Ejj... Uśmiechnij się. - odparłem unosząc lewy kącik ust ku górze.
Skinęła głowę na dół speszona i uśmiechnęła się lekko zerkając na mnie.
- Słuchaj, nie mam za dużo czasu. Wytłumaczę Ci wszystko w skrócie. Bardzo mi się spodobałaś... - zacząłem. - Chciałbym bliżej Cię poznać. Dałabyś mi swój numer telefonu?
- Jasne... - odpowiedziała speszona.
Sięgnęła do kieszeni, ja zrobiłem to samo.
- 794 522 602 - powiedziała cichym głosem.
- Dziękuję! Odezwę się w wolnej chwili. Ja już lecę. Mam nadzieję, że do zobaczenia! - puściłem oczko a ona uśmiechnęła się szeroko pokazując swoje piękne zęby.
Poczułem ulgę i byłem z siebie zadowolony, że wreszcie ją znalazłem. Teraz już będę spokojny. Wsiadając do autobusu usłyszałem głos Karola.
- E! Młody! - krzyknął z końca autobusu. - Rusz się! Czekamy na Ciebie już 10 minut!
- Sorry, musiałem coś załatwić. - usprawiedliwiłem się.
Usiadłem obok Karola który zajął mi miejsce. Taki z niego dobry przyjaciel, a co!
- No to gadaj, co przykuło twój wzrok?
- Nikt inny tylko ta dziewczyna. Mam od niej numer telefonu. - odpowiedziałem dumny.
- Hoho! - krzyknął klepiąc mnie po ramieniu. - Nie życzę Ci źle, ale naprawdę kiedyś wspomnisz moje słowa o kobietach. Ty i ona będziecie cierpieć. Ale cóż ja mogę ci powiedzieć, to twoje życie, nie będę się do niego wtrącał. - rzekł z uśmiechem.
Milion myśli przeleciało w mojej głowie. Z jednej strony Karol ma rację, ale warto przecież spróbować. Będąc w Bełchatowie otworzyłem drzwi do mojego mieszkania w którym była moja mama która postanowiła zostać ze mną na dwa tygodnie. Opowiedziałem jej wszystko a ona słuchała uważnie i z lekkim zdziwieniem.
- Kacperku... Wiem, że brakuje Ci w życiu tej drugiej połówki... Wiem, że czujesz się samotny i chcesz aby ktoś zakleił tą dziurę w sercu, ale musisz wybrać, miłość albo sport. Tego i tego niestety nie można pogodzić, sam wiesz. Zapytaj się twoich kolegów z drużyny jak ciężko jest żyć i z tym i z tym.
- Wiem, mamo, Karol mi gadał...
- W pewnym okresie czasu będziesz tylko skupiony na miłości a siatkówka będzie z boku, nie będziesz umiał się skupić na grze. W innym okresie będzie najważniejsza dla ciebie siatkówka a dziewczyna będzie na boku, będzie się czuła niechciana...
- W pewnym momencie to zrozumie, mam nadzieję...
- Echh... - westchnęła. - Zrobisz co zechcesz. Ja Ci już powiedziałam co o tym myślę. Zastanów się nad tym, żebyś potem tego nie żałował.
Przede mną bardzo trudna decyzja. Jak postąpię? Sam nie wiem, czas pokaże.

________________________
Witajcie moi kochani! :)
Dziś troszkę krócej ale ważne, że jest!
Brak weny, wybaczcie :(
Kiedy następny? Nie wiem sama.
CZYTASZ? - SKOMENTUJ!
Marta.

środa, 29 kwietnia 2015

Trzy

Przewracając się na drugi bok usłyszałem alarm w telefonie który oznaczał wstanie. Nie miałem najmniejszej ochoty wstać i się ogarnąć, ale musiałem. Siadając na łóżku ktoś niespodziewanie zadzwonił do mojego mieszkania. Byłem lekko zdziwiony, bo kto normalny o 8 rano dzwoni do twojego mieszkania? Wstałem, ubrałem dres i przybrałem na siebie bluzę Skry. Za drzwiami stała mama, której nigdy bym się nie spodziewał.
- No cześć Kacperku! - przywitała się przytulając mnie. - Obudziłam cię?
- Cześć mamo. No wiesz, ja nie wstaję tak jak ty o 6. - odpowiedziałem szerząc zęby.
-  Ojj, to przepraszam... - odparła zamieszana. - To idź się połóż a ja przygotuję śniadanie, a później zrobię obiad.
- Nie no, nic się nie stało. I tak musiałbym wstać bo mam trening na 9. A w ogóle to co cię tutaj sprowadza?
- A to już nie mogę spotykać się z moim kochanym synkiem? - zapytała zdziwiona.
- Nic takiego nie powiedziałem. To co tam u ciebie słychać? - zacząłem rozmowę.
- Po staremu. A u ciebie?
- W porządku.
Mama przyniosła na stół talerz z kromkami chleba i od razu głodny sięgnąłem po pierwszą kromkę, która jak zawsze od mamy była przepyszna. Kończąc pierwszą kromkę zerknąłem na mamę, która jak nigdy była smutna.
- Mamo? Coś się stało?
- Nic, nic... - odpowiedziała szybko i cicho.
- Wiem, że coś się stało. Powiedz mi.
- No dobrze... I tak kiedyś musiałabym Ci to powiedzieć. Marlena, twoja siostra wyjechała na studia do Londynu. Jak długo tam będzie? Nie mam pojęcia. Zostałam sama...
Skierowałem swój wzrok na matkę, po czym spojrzałem na ramkę ze zdjęciem stojącą na meblach:
Fot. Instagram Kacpra Piechockiego
Zrobiło mi się okropnie żal mamy i poczułem tęsknotę za siostrą z którą nie widziałem się od 4 miesięcy, a teraz nie będę ją widział kupę czasu. Wstałem i przytuliłem matkę do swoich piersi.
- Nie zostałaś sama, masz mnie, tatę. A Marlenę odwiedzimy za rok może dłużej, może krócej.
- Wiem, Kacper, wiem... Ale ja z tobą i ojcem mam mały kontakt. Wy jesteście razem, jesteś siatkarzem, a ja mieszkam o 180km dalej od Was.
Nie odpowiedziałem. Wróciłem na miejsce i kończąc śniadanie skierowałem się do sypialni aby przygotować się na trening. Spakowałem potrzebne rzeczy i gdy wybiła odpowiednia godzina wyjścia, pożegnałem się z mamą która przygotowywała już obiad i wyszedłem zamykając za sobą drzwi. Na halę Energię nie miałem daleko, dziesięć minut i byłem już na miejscu. Spotkałem Karola który właśnie wychodził z samochodu. Razem weszliśmy do szatni i przywitałem się z kolegami z drużyny. Po przebraniu się weszliśmy na boisko. Trener zarządził, że powinniśmy popracować nad siłą, więc skierowaliśmy się na siłownię na której spędziliśmy półtorej godziny. Po omówieniu taktyki i innych potrzebnych rzeczy wróciliśmy na boisko gdzie chłopaki atakowali a ja przyjmowałem plasy trenera.
- Piechu! No chodź! Niech sobie nasz libero zaatakuje. - krzyknął Karol.
Wbiłem w parkiet takiego gwoździa, że aż wszyscy byli zaskoczeni - żartuję, ale wyszło mi całkiem nieźle. Opadając na parkiet poczułem lekki ból w kostce. Skrzywiłem się trochę, ale uznałem, że nie będzie to nic poważnego. Po treningu idąc do szatni z każdym krokiem odczuwałem nieustający ból.
- Boli Cię kostka czy jak? - zapytał doktor.
- To raczej nic poważnego. Odczuwam tylko lekki ból.
- Lekki ból może okazać się czymś groźnym lepiej to sprawdzić.
Kiwnął głową na znak pójścia za nim. Tak zrobiłem. Położyłem się a po przebadaniu dał mi maść którą mam codziennie smarować w miejsce bólu. Podziękowałem po czym poszedłem sie przebrać. Byłem strasznie zmęczony treningiem który nie należał do łatwych. Idąc drogą powrotną nie zwracałem najmniejszej uwagi na otaczający mnie świat. Dochodząc do mieszkania zetknąłem się z blondynką która zerknęła na mnie, jakby na jakiegoś mordercę. Spojrzałem na nią i coś mnie olśniło.
- Czy to ty prosiłaś mnie o autograf zbiegając na dół?
- Yyy... Nie? Kim w ogóle jesteś? Nie znam cię, odczep się. - powiedziała głośnym tonem i szybko odeszła.
Czyli jednak to nie była ona. Wyszedłem na totalne pośmiewisko. Skierowałem się prosto do mieszkania, gdzie czekała na mnie mama.
- No i jak syneczku na treningu?
- Dobrze. Coś zrobiłem z kostką, ale nie martw się, klubowy lekarz dał mi maść na ból.
- No ja myślę, że to nic poważnego.
Sięgnąłem po pilot do telewizora i zacząłem przeglądać kanały telewizyjne. Po godzinie mama podała obiad który ze smakiem zjadłem. Zdrzemnąłem się i gdy obracałem się na drugi bok, aby jeszcze smacznie pospać, do sypialni weszła mama.
- Kacper, Karol do ciebie.
- Co? - odparłem zaspany.
- Karol przyszedł.
Jak zawsze - Karol. Moje życie kręci się wokół Kłosa.
- No siemanko, mordo ty moja!
- Siema.
- Widziałem tą w której się zakochałeś.
- Ta, jasne.
- Mówię serio, ciesz się, że jest z Bełchatowa!
Nie wiedziałem czy mam wierzyć Karolowi który lubi sobie pożartować, ale mówił to szczerze - widziałem. Poczułem w środku ulgę i uśmiechnąłem się nieśmiało.

_________________ 
 Siemka! :D Łapcie szybko napisany rozdział 3!
Nie wiedziałam, że dodam tak szybko, ale wena mnie nie opuszcza, to dobrze.
Kolejny postaram się opublikować w niedzielę bądź sobotę. 
Pozdrowionka, 
Marta ;)

piątek, 24 kwietnia 2015

Dwa

Wracając z Będzina do naszego miasta, ciągle myślałem o tej dziewczynie. Nie mogłem przestać! Prawdopodobieństwo, że ją spotkam było niewielkie, prawie, że wcale. Nie wiedziałem czy jest ona z klubu kibica, czy z Będzina. Musiałem się jak najszybciej otrząsnąć i o wszystkim zapomnieć. To był dopiero pierwszy mecz a ze mną dzieje się coś, co nie powinno nastąpić. Do Bełchatowa trafiliśmy po 23. Wyciągnąłem z torby klucze do mieszkania i wszedłem do środka. Mieszkanie nie wyglądało sympatycznie, nic nie miało swojego miejsca. Rzuciłem torbę w kąt i nie przebierając się rzuciłem się na łóżko całkiem wyczerpany. Nie wiedząc kiedy - zasnąłem. Obudziły mnie wiercenia mojego jakże miłego sąsiada, który o 8 rano wierci dziury w mieszkaniu. Niektórzy ludzie naprawdę są dziwni. Wstałem i skierowałem się w stronę kuchni. Wyciągnąłem z szafki szklankę i nalałem zimnego mleka prosto z lodówki, która była całkiem pusta. Musiałem ogarnąć całe mieszkanie i pójść na zakupy. Gdy składałem spodnie i inne ubrania usłyszałem wibracje telefonu. Na wyświetlaczu pojawił się oczywiście Karol.
- No witaj, Kacperku - odezwał się, jak zawsze z śmiechem. - Może dziś jakaś kawka? Co ty na to?
- Cześć Karolku! - odwzajemniłem. - Dziś raczej nie... W lodówce mam pustkę. A poza tym jestem strasznie zmęczony.
- No, no, wierzę, Ci, brachu. Musisz popracować nad kondychą. Od czego jest Kłos? O której?
- 12 przy Mickiewicza.
- W porzo! Na razie!
Tak więc mój kochany kolega i ja poszliśmy na zakupy. Wiedziałem, że to nie będą normalne zakupy z Karolem. Po posprzątaniu mieszkania ubrałem się i wyszedłem ubierając kaptur na głowę. Nie znoszę być rozpoznawalny na ulicy, co często a nawet zawsze się zdarza. Idąc w stronę umówionego miejsca z Karolem przeszła obok mnie dziewczyna w okularach przeciwsłonecznych. Zdjęła je, po czym wpatrywała się we mnie z otworzoną buzią. Zignorowałem ją, na co ona podbiegła i stojąc przede mną gapiła się na mnie jak na ducha. Jej zachowanie bardzo mnie irytowało i denerwowało.
- Kaa...cper? - zapytała nie dowierzając.
- Tak. - odpowiedziałem szybko.
- Można zdjęcie?
- Jasne.
Nie umiałem odmówić, gdybym tak zrobił, czułbym się źle. Rozdawanie autografów czy zdjęć czasem jest denerwujące lecz czasem jest w porządku. Skręcając w prawo zauważyłem czekającego Karola.
- Spóźnienie! - odparł jak zawsze w świetnym humorze.
- Sorry, dziewczyna chciała zdjęcie... wiesz, nie mogłem odmówić.
- No, no. Zadowalaj te swoje fanki. A w ogóle to nad czym tak rozmyślałeś wczoraj?
- O niczym. - rzekłem zamieszany.
- Wiem, że chodzi o tą dziewczynę. Mam rację?
- No, wiesz...
- Wiedziałem ! Ale mówię to dla własnego dobra. Odpuść. Będzie Ci ciężko. Po jakimś czasie będziesz musiał z jednego zrezygnować.
- Ty masz przecież Olę i dajesz sobie radę.
- Jakoś daję... Ale jest trudno. Nie widzi mnie przez cały okres reprezentacyjny, klubowy poza tym też. Wiem, że za mną tęskni, ja też. Widzi mnie tylko gdy gadamy przez Skype.
Chodząc przez sklep, ciągle gadaliśmy, co za tym poszło zapomniałem co miałem kupić. Wrzucałem do koszyka to co popadnie, skupiając się głównie na naszej rozmowie. Będąc przy kasie odezwała się jedna z kasjerek.
- Dzień Dobry, Karolu. Gratuluję wczorajszej wygranej. A któż to? Nowy kolega? - zapytała marszcząc czoło.
- Dzień Dobry. Dziękuję. Tak, tak, nowy i dobry! - odpowiedział śmiejąc się.
- No, tyle dobrze! Powodzenia w kolejnych spotkaniach. - rzekła miłym głosem.
Kłos nie odpowiedział tylko skinął głowę w dół i z uśmiechem na twarzy wyszliśmy ze sklepu. Wstąpiliśmy także do pobliskiej kawiarni gdzie wypiliśmy kawę, a Karol przy okazji zadzwonił po swojego najukochańszego Andrzeja bez którego nie umie wytrzymać. Gdy Wrona dołączył do nas postanowiliśmy przejść się po parku. Fanów i fanek proszących o autograf czy zdjęcie było mnóstwo a gdy ktoś nas zobaczył od razu piszczał lub krzyczał w niebo głosy.
- Przepraszam... Można prosić o zdjęcie? - zapytała nieśmiało nastolatka.
- Selfie zawsze spoko! - zgodził się Karol.
 Po cyknięciu sobie fotki z dziewczyną, wracaliśmy do domu szybkim krokiem. Przy moim mieszkaniu pożegnałem się z Karolem i Andrzejem którzy byli jak zawsze w świetnych humorach. Karol coś szepnął Andrzejowi na ucho. Nie wiedziałem o co chodzi. Otworzyłem mieszkanie po czym zacząłem rozpakowywać zakupy. Zrobiłem sobie kanapkę z serem i pomidorem, usiadłem na kanapie i włączyłem telewizor. Przełączałem ciągle kanały na których nie było nic ciekawego. Spojrzałem na komórkę która leżała na stole. To znów Karol który napisał sms'a. Westchnąłem ciężko i sięgnąłem po telefon. W treści sms'a widniało: Jutro o 9 trening. Bądź punktualnie. Miłej nocki! :)) To przeczytawszy spojrzałem na zegar wiszący obok telewizora. Godzina 23:42. Szybko wskoczyłem pod prysznic i przebrałem się, po czym nastawiłem alarm w telefonie na godzinę 7:50. Zmęczony położyłem się i szybko zasnąłem.

_______________________
Witajcie! Przybywam z dwójeczką :) Za jakiekolwiek błędy interpunkcyjne czy
ortograficzne - przepraszam. Dzięki wielkie za tyle komentarzy pod pierwszym rozdziałem,
MIAZGA! :D Jeśli chodzi o perspektywę dziewczyny - nie martwcie się - z upływem czasu się pojawi.
Opowiadanie nie będzie aż tak profesjonalne, za co przepraszam. Mam dopiero
13 lat także wiecie. Ale myślę, że może ciut się spodoba! :)
Komentujcie bo to motywuje!
Pozdrawiam i do następnego,
Marta :*