środa, 29 kwietnia 2015

Trzy

Przewracając się na drugi bok usłyszałem alarm w telefonie który oznaczał wstanie. Nie miałem najmniejszej ochoty wstać i się ogarnąć, ale musiałem. Siadając na łóżku ktoś niespodziewanie zadzwonił do mojego mieszkania. Byłem lekko zdziwiony, bo kto normalny o 8 rano dzwoni do twojego mieszkania? Wstałem, ubrałem dres i przybrałem na siebie bluzę Skry. Za drzwiami stała mama, której nigdy bym się nie spodziewał.
- No cześć Kacperku! - przywitała się przytulając mnie. - Obudziłam cię?
- Cześć mamo. No wiesz, ja nie wstaję tak jak ty o 6. - odpowiedziałem szerząc zęby.
-  Ojj, to przepraszam... - odparła zamieszana. - To idź się połóż a ja przygotuję śniadanie, a później zrobię obiad.
- Nie no, nic się nie stało. I tak musiałbym wstać bo mam trening na 9. A w ogóle to co cię tutaj sprowadza?
- A to już nie mogę spotykać się z moim kochanym synkiem? - zapytała zdziwiona.
- Nic takiego nie powiedziałem. To co tam u ciebie słychać? - zacząłem rozmowę.
- Po staremu. A u ciebie?
- W porządku.
Mama przyniosła na stół talerz z kromkami chleba i od razu głodny sięgnąłem po pierwszą kromkę, która jak zawsze od mamy była przepyszna. Kończąc pierwszą kromkę zerknąłem na mamę, która jak nigdy była smutna.
- Mamo? Coś się stało?
- Nic, nic... - odpowiedziała szybko i cicho.
- Wiem, że coś się stało. Powiedz mi.
- No dobrze... I tak kiedyś musiałabym Ci to powiedzieć. Marlena, twoja siostra wyjechała na studia do Londynu. Jak długo tam będzie? Nie mam pojęcia. Zostałam sama...
Skierowałem swój wzrok na matkę, po czym spojrzałem na ramkę ze zdjęciem stojącą na meblach:
Fot. Instagram Kacpra Piechockiego
Zrobiło mi się okropnie żal mamy i poczułem tęsknotę za siostrą z którą nie widziałem się od 4 miesięcy, a teraz nie będę ją widział kupę czasu. Wstałem i przytuliłem matkę do swoich piersi.
- Nie zostałaś sama, masz mnie, tatę. A Marlenę odwiedzimy za rok może dłużej, może krócej.
- Wiem, Kacper, wiem... Ale ja z tobą i ojcem mam mały kontakt. Wy jesteście razem, jesteś siatkarzem, a ja mieszkam o 180km dalej od Was.
Nie odpowiedziałem. Wróciłem na miejsce i kończąc śniadanie skierowałem się do sypialni aby przygotować się na trening. Spakowałem potrzebne rzeczy i gdy wybiła odpowiednia godzina wyjścia, pożegnałem się z mamą która przygotowywała już obiad i wyszedłem zamykając za sobą drzwi. Na halę Energię nie miałem daleko, dziesięć minut i byłem już na miejscu. Spotkałem Karola który właśnie wychodził z samochodu. Razem weszliśmy do szatni i przywitałem się z kolegami z drużyny. Po przebraniu się weszliśmy na boisko. Trener zarządził, że powinniśmy popracować nad siłą, więc skierowaliśmy się na siłownię na której spędziliśmy półtorej godziny. Po omówieniu taktyki i innych potrzebnych rzeczy wróciliśmy na boisko gdzie chłopaki atakowali a ja przyjmowałem plasy trenera.
- Piechu! No chodź! Niech sobie nasz libero zaatakuje. - krzyknął Karol.
Wbiłem w parkiet takiego gwoździa, że aż wszyscy byli zaskoczeni - żartuję, ale wyszło mi całkiem nieźle. Opadając na parkiet poczułem lekki ból w kostce. Skrzywiłem się trochę, ale uznałem, że nie będzie to nic poważnego. Po treningu idąc do szatni z każdym krokiem odczuwałem nieustający ból.
- Boli Cię kostka czy jak? - zapytał doktor.
- To raczej nic poważnego. Odczuwam tylko lekki ból.
- Lekki ból może okazać się czymś groźnym lepiej to sprawdzić.
Kiwnął głową na znak pójścia za nim. Tak zrobiłem. Położyłem się a po przebadaniu dał mi maść którą mam codziennie smarować w miejsce bólu. Podziękowałem po czym poszedłem sie przebrać. Byłem strasznie zmęczony treningiem który nie należał do łatwych. Idąc drogą powrotną nie zwracałem najmniejszej uwagi na otaczający mnie świat. Dochodząc do mieszkania zetknąłem się z blondynką która zerknęła na mnie, jakby na jakiegoś mordercę. Spojrzałem na nią i coś mnie olśniło.
- Czy to ty prosiłaś mnie o autograf zbiegając na dół?
- Yyy... Nie? Kim w ogóle jesteś? Nie znam cię, odczep się. - powiedziała głośnym tonem i szybko odeszła.
Czyli jednak to nie była ona. Wyszedłem na totalne pośmiewisko. Skierowałem się prosto do mieszkania, gdzie czekała na mnie mama.
- No i jak syneczku na treningu?
- Dobrze. Coś zrobiłem z kostką, ale nie martw się, klubowy lekarz dał mi maść na ból.
- No ja myślę, że to nic poważnego.
Sięgnąłem po pilot do telewizora i zacząłem przeglądać kanały telewizyjne. Po godzinie mama podała obiad który ze smakiem zjadłem. Zdrzemnąłem się i gdy obracałem się na drugi bok, aby jeszcze smacznie pospać, do sypialni weszła mama.
- Kacper, Karol do ciebie.
- Co? - odparłem zaspany.
- Karol przyszedł.
Jak zawsze - Karol. Moje życie kręci się wokół Kłosa.
- No siemanko, mordo ty moja!
- Siema.
- Widziałem tą w której się zakochałeś.
- Ta, jasne.
- Mówię serio, ciesz się, że jest z Bełchatowa!
Nie wiedziałem czy mam wierzyć Karolowi który lubi sobie pożartować, ale mówił to szczerze - widziałem. Poczułem w środku ulgę i uśmiechnąłem się nieśmiało.

_________________ 
 Siemka! :D Łapcie szybko napisany rozdział 3!
Nie wiedziałam, że dodam tak szybko, ale wena mnie nie opuszcza, to dobrze.
Kolejny postaram się opublikować w niedzielę bądź sobotę. 
Pozdrowionka, 
Marta ;)

piątek, 24 kwietnia 2015

Dwa

Wracając z Będzina do naszego miasta, ciągle myślałem o tej dziewczynie. Nie mogłem przestać! Prawdopodobieństwo, że ją spotkam było niewielkie, prawie, że wcale. Nie wiedziałem czy jest ona z klubu kibica, czy z Będzina. Musiałem się jak najszybciej otrząsnąć i o wszystkim zapomnieć. To był dopiero pierwszy mecz a ze mną dzieje się coś, co nie powinno nastąpić. Do Bełchatowa trafiliśmy po 23. Wyciągnąłem z torby klucze do mieszkania i wszedłem do środka. Mieszkanie nie wyglądało sympatycznie, nic nie miało swojego miejsca. Rzuciłem torbę w kąt i nie przebierając się rzuciłem się na łóżko całkiem wyczerpany. Nie wiedząc kiedy - zasnąłem. Obudziły mnie wiercenia mojego jakże miłego sąsiada, który o 8 rano wierci dziury w mieszkaniu. Niektórzy ludzie naprawdę są dziwni. Wstałem i skierowałem się w stronę kuchni. Wyciągnąłem z szafki szklankę i nalałem zimnego mleka prosto z lodówki, która była całkiem pusta. Musiałem ogarnąć całe mieszkanie i pójść na zakupy. Gdy składałem spodnie i inne ubrania usłyszałem wibracje telefonu. Na wyświetlaczu pojawił się oczywiście Karol.
- No witaj, Kacperku - odezwał się, jak zawsze z śmiechem. - Może dziś jakaś kawka? Co ty na to?
- Cześć Karolku! - odwzajemniłem. - Dziś raczej nie... W lodówce mam pustkę. A poza tym jestem strasznie zmęczony.
- No, no, wierzę, Ci, brachu. Musisz popracować nad kondychą. Od czego jest Kłos? O której?
- 12 przy Mickiewicza.
- W porzo! Na razie!
Tak więc mój kochany kolega i ja poszliśmy na zakupy. Wiedziałem, że to nie będą normalne zakupy z Karolem. Po posprzątaniu mieszkania ubrałem się i wyszedłem ubierając kaptur na głowę. Nie znoszę być rozpoznawalny na ulicy, co często a nawet zawsze się zdarza. Idąc w stronę umówionego miejsca z Karolem przeszła obok mnie dziewczyna w okularach przeciwsłonecznych. Zdjęła je, po czym wpatrywała się we mnie z otworzoną buzią. Zignorowałem ją, na co ona podbiegła i stojąc przede mną gapiła się na mnie jak na ducha. Jej zachowanie bardzo mnie irytowało i denerwowało.
- Kaa...cper? - zapytała nie dowierzając.
- Tak. - odpowiedziałem szybko.
- Można zdjęcie?
- Jasne.
Nie umiałem odmówić, gdybym tak zrobił, czułbym się źle. Rozdawanie autografów czy zdjęć czasem jest denerwujące lecz czasem jest w porządku. Skręcając w prawo zauważyłem czekającego Karola.
- Spóźnienie! - odparł jak zawsze w świetnym humorze.
- Sorry, dziewczyna chciała zdjęcie... wiesz, nie mogłem odmówić.
- No, no. Zadowalaj te swoje fanki. A w ogóle to nad czym tak rozmyślałeś wczoraj?
- O niczym. - rzekłem zamieszany.
- Wiem, że chodzi o tą dziewczynę. Mam rację?
- No, wiesz...
- Wiedziałem ! Ale mówię to dla własnego dobra. Odpuść. Będzie Ci ciężko. Po jakimś czasie będziesz musiał z jednego zrezygnować.
- Ty masz przecież Olę i dajesz sobie radę.
- Jakoś daję... Ale jest trudno. Nie widzi mnie przez cały okres reprezentacyjny, klubowy poza tym też. Wiem, że za mną tęskni, ja też. Widzi mnie tylko gdy gadamy przez Skype.
Chodząc przez sklep, ciągle gadaliśmy, co za tym poszło zapomniałem co miałem kupić. Wrzucałem do koszyka to co popadnie, skupiając się głównie na naszej rozmowie. Będąc przy kasie odezwała się jedna z kasjerek.
- Dzień Dobry, Karolu. Gratuluję wczorajszej wygranej. A któż to? Nowy kolega? - zapytała marszcząc czoło.
- Dzień Dobry. Dziękuję. Tak, tak, nowy i dobry! - odpowiedział śmiejąc się.
- No, tyle dobrze! Powodzenia w kolejnych spotkaniach. - rzekła miłym głosem.
Kłos nie odpowiedział tylko skinął głowę w dół i z uśmiechem na twarzy wyszliśmy ze sklepu. Wstąpiliśmy także do pobliskiej kawiarni gdzie wypiliśmy kawę, a Karol przy okazji zadzwonił po swojego najukochańszego Andrzeja bez którego nie umie wytrzymać. Gdy Wrona dołączył do nas postanowiliśmy przejść się po parku. Fanów i fanek proszących o autograf czy zdjęcie było mnóstwo a gdy ktoś nas zobaczył od razu piszczał lub krzyczał w niebo głosy.
- Przepraszam... Można prosić o zdjęcie? - zapytała nieśmiało nastolatka.
- Selfie zawsze spoko! - zgodził się Karol.
 Po cyknięciu sobie fotki z dziewczyną, wracaliśmy do domu szybkim krokiem. Przy moim mieszkaniu pożegnałem się z Karolem i Andrzejem którzy byli jak zawsze w świetnych humorach. Karol coś szepnął Andrzejowi na ucho. Nie wiedziałem o co chodzi. Otworzyłem mieszkanie po czym zacząłem rozpakowywać zakupy. Zrobiłem sobie kanapkę z serem i pomidorem, usiadłem na kanapie i włączyłem telewizor. Przełączałem ciągle kanały na których nie było nic ciekawego. Spojrzałem na komórkę która leżała na stole. To znów Karol który napisał sms'a. Westchnąłem ciężko i sięgnąłem po telefon. W treści sms'a widniało: Jutro o 9 trening. Bądź punktualnie. Miłej nocki! :)) To przeczytawszy spojrzałem na zegar wiszący obok telewizora. Godzina 23:42. Szybko wskoczyłem pod prysznic i przebrałem się, po czym nastawiłem alarm w telefonie na godzinę 7:50. Zmęczony położyłem się i szybko zasnąłem.

_______________________
Witajcie! Przybywam z dwójeczką :) Za jakiekolwiek błędy interpunkcyjne czy
ortograficzne - przepraszam. Dzięki wielkie za tyle komentarzy pod pierwszym rozdziałem,
MIAZGA! :D Jeśli chodzi o perspektywę dziewczyny - nie martwcie się - z upływem czasu się pojawi.
Opowiadanie nie będzie aż tak profesjonalne, za co przepraszam. Mam dopiero
13 lat także wiecie. Ale myślę, że może ciut się spodoba! :)
Komentujcie bo to motywuje!
Pozdrawiam i do następnego,
Marta :*

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Jeden

Rano obudziłem się dość wcześnie. Mój kolega pokojowy - Wojtek, jeszcze spał. Wstałem, zrobiłem poranną toaletę i godzinę byłem wolny. Sięgnąłem po laptop po czym obudził się Wojtek.
- Siema - przywitałem się. - Wyspany?
Zerknął na mnie jednym okiem i mruknął coś pod nosem. Najwidoczniej był jeszcze w tamtym świecie. Przebudził się po dwudziestu minutach. Ubrałem Bełchatowską bluzę i zeszliśmy razem na śniadanie. Przywitałem się uściskiem dłoni z Karolem i Andrzejem po czym zajęliśmy swoje miejsca na stołówce. Po spożyciu śniadania dwie godziny mieliśmy luzu. Każdy z nas położył się do łóżka i trochę się zdrzemnął, bo czekał nas ciężki mecz z Będzinem. Jako że był to beniaminek to i tak musieliśmy podejść do tego meczu z głową. Po dwu godzinach odpoczynku trener powiedział nam, że jeszcze musimy godzinę ciężko potrenować. Drużyna głównie wyprowadzała akcje przygotowujące na mecz oraz trenerzy omawiali odpowiednią taktykę. Trener nie chciał abyśmy byli za bardzo zmęczeni także trening nie był wykańczający jak wszystkie inne. Wykąpałem się, po czym o 13:50 spakowałem do torby wszystkie potrzebne rzeczy na mecz i wsiedliśmy do autokaru. Na halę nie mieliśmy daleko. Zakwaterowanie było 2 km dalej niż hala. Lada moment i już byliśmy na miejscu. Po drodze spotkaliśmy naszych wiernych kibiców którzy zawsze są z nami i dopingują nas jak tylko mogą. Wychodząc z autokaru słyszałem różne piski.
- Kacper! Wlazły! Boże, Kaśka widzisz?! - krzyczała jedna blondynka.
Nie zwracałem najmniejszej uwagi na hotki. Nie chciałem wybijać się z rytmu przed meczem, ani też nie miałem ochoty na rozdawanie autografów czy robienie zdjęć. Wszedłem do szatni wraz z kolegami z drużyny i zaczęliśmy ubierać meczowe stroje, buty, skarpetki.
- To co Piechu, dziś w podstawowej? - zapytał jak zawsze rozbawiony Karol.
- No a jak inaczej? - odpowiedziałem śmiejąc się razem z resztą.
- Falasca powinien Ci dać szansę. - odparł głos Andrzeja z tyłu.
- Pamiętaj. Najważniejsze jest to, aby pozbyć się stresu. - rzekł Wlazły.
Po wspólnym okrzyku wyszliśmy z szatni i skierowaliśmy się w stronę boiska. Przed wejściem zaczepił mnie Falasca.
- Piechu. Dam Ci dziś szansę. Powodzenia! - puścił oczko.
- Dzięki!
To dowiedziałem się spontanicznie nie wiedząc wcale, że trener da mi szansę już w pierwszym meczu. Wiedziałem, że muszę pokazać się z jak najlepszej strony i zdobyć zaufanie Miguela. Po rozgrzewce przysłuchiwałem się jeszcze kilku rad trenera. Później przywitaliśmy się z Będzinem i zaczął się mecz. Na początku w naszej drużynie było nerwowo co też źle wpłynęło na grę zespoły. Banimex dość szybko i łatwo po naszych błędach wypracował sobie dużą przewagę. Ten set przegraliśmy, ale następne ułożyły się po naszej myśli. Pewnie wygraliśmy cały mecz 3:1. Dałem z siebie wszystko co tylko mogłem i myślę, że to wystarczyło. Fajnie się gra z tak ułożoną drużyną. Wszystko idzie jak po nitce te wszystkie zagrania, ataki. Uświadomiłem sobie, że mogę się tutaj najbardziej rozwinąć i muszę to jak najlepiej wykorzystać. Po spotkaniu oczywiście na dole zebrało się pełno dziewczyn czekających na autograf. Nie zlekceważyłem ich i podszedłem aby się podpisać.
- Jeszcze tutaj, Kacper, jakbyś mógł. - powiedziała pokazując na miejsce w bluzce.
- Jasne. - odpowiedziałem unosząc prawy kącik ust ku górze.
Odchodząc od fanek jeszcze jedna biegnąc na dół krzyczała abym jeszcze jej się podpisał. Nie mogłem odmówić podpisałem. Poza tym ładna z jej dziewczyna. Zapatrzyłem się w jej piękne niebieskie oczy po czym ktoś klepnął mnie po ramieniu.
- Hej, hej! Już wszystkie dostały. A co ty taki zapatrzony w tą jedną? Chodź! - odparł Kłos z lekkim uśmiechem.
Nie odpowiedziałem. W szatni po meczu nie zabrakło sucharów Karola i Andrzeja.
- Przywyknij do tego Kacper. Tak jest zawsze. - rzekł z szerokim uśmiechem Mariusz.
Na każdym z nas widniał szeroki uśmiech od ucha do ucha. Świetnie się bawiliśmy, jeśli można tak to nazwać. Ciągle po głowie chodziła mi ta jedna dziewczyna. Wydawała mi się bardzo sympatyczna. Siedząc w autokarze wyciągnąłem telefon, słuchawki i zacząłem słuchać ulubionych piosenek patrząc za okno. Ktoś z tyłu autobus szturchnął mnie lekko więc zdjąłem słuchawki z uszu.
- Jakiś taki zamyślony jesteś. O kim tak myślisz chłopie? - zapytał Kłos. - O tej ostatniej dziewczynie?
Byłem bardzo zamieszany i w ogóle nie wiedziałem co powiedział Karol.
- Ejj, słyszysz mnie?
-Sorry, nie słyszałem, o czym gadałeś?
Każdy wybuchnął śmiechem. Karol nie odpowiedział na moje pytanie. Po chwili znaleźliśmy się na miejscu.

_______________________
Cześć! :) Oddaję w wasze łapki rozdział 1.
Mam nadzieję, że się podoba. 
Dziękuję za tyle komentarzy pod prologiem, jesteście mega! :*
Kolejny rozdział w sobotę lub niedzielę. 
Buziaki, Marta.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

sobota, 18 kwietnia 2015

Prolog

Życie każdego sportowca, nie tylko siatkarza jest trudne. Nie ma się czasu dla rodziny a nawet do jej zakładania. Tak to już jest. Sport staje się dla Ciebie najważniejszy i myślisz tylko o nim. Jeść, spać, trening, mecz - cztery podstawowe rzeczy w życiu sportowca. I gdzie tu znaleźć czas dla rodziny? Inni odpuszczają, najpierw Reprezentacja a później nie masz nic. Sport to zdrowie, mówią, tak ale tylko ten amatorski. Wiemy, że gdy będziemy starsi możemy mieć różne problemy z każdą częścią ciała, to nie wykluczone. Ale robimy to co kochamy, dajemy z siebie max. Będąc w Bełchatowie mogłem dużo się nauczyć. Chłopaki mimo, że byli o wiele starsi ode mnie zawsze mnie motywowali i pomagali jak tylko mogli. Początki były bardzo trudne. Musiałem przeprowadzić się z Częstochowy w której grałem do Bełchatowa. To nie było dla mnie łatwe, chociaż wróciłem do mojego rodzinnego miasta, co też dawało mi lepszy kontakt z rodziną. Mój tata był prezesem tego klubu od paru lat. Skra straciła Pawła Zatorskiego i musiałem go zastąpić. Wiedziałem, że nie wystąpię w podstawowym składzie, ale najważniejsze dla mnie było to, że mogę być w tej drużynie. Teraz, przez te kilka miesięcy spędzonych w Bełchatowie, zrozumiałem jak ciężko jest być siatkarzem i, że najważniejsza jest siatkówka a nie rodzina. Przed trafieniem do Bełchatowa myślałem tylko o dziewczynach, miłości, imprezach tak jak zwykły chłopak w wieku dwudziestu lat. Teraz bardziej dojrzałem i zrozumiałem, ze jeśli chcę być sportowcem, dziewczynę i rodzinę trzeba odstawić na bok bo i tak nie będzie się na nią mieć czasu. Już jutro pierwszy mecz w Plus-Lidze...

_________________
Hej! :) Postanowiłam, że zacznę pisać kolejne opowiadanie.
Na początku przedstawiam Wam prolog. Mam nadzieję, że się podoba.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ <3
Do kolejnego,
Marta :*