sobota, 30 maja 2015

Sześć

*KACPER*
Noc przeminęła spokojnie ale szybko. Nie umiałem ruszyć nawet palcem, ale obowiązki czekały. Za dwa dni czekał nas kolejny mecz klubowy, więc trzeba wrócić do treningów po dwudniowej przerwie. Spojrzałem na zegar wiszący przede mną - 7:53. Wymamrotałem coś pod nosem podnosząc się z łóżka. Od razu do ręki wziąłem telefon na którym zobaczyłem nieodczytanego sms'a - trener. 8:15 trening! Poćwiczymy kondycję, w środę ciężki mecz z Jastrzębiem! Westchnąłem ciężko. Dochodziła godzina 8 a ja nadal siedziałem oparty rękoma na łóżku. Musiałem zebrać ostatnie siły i wstać. Skierowałem się ku łazience w której wykonałem poranną toaletę. Szybko zrobiłem sobie kanapkę z serem i szynką, jedząc ubierałem się tak szybko jak tylko mogłem. Połykając ostatni kawałek kanapki narzuciłem swoją treningową torbę na ramię, wziąłem klucze leżace na stoliku i skierowałem się do wyjściowych drzwi.

*PATRYCJA*
Poniedziałek, tylko nie ten dzień. Najgorszy dla wielu z nas dzień tygodnia po weekendzie. Wstałam bez żadnych niepotrzebnych stękań. Ciągle w myśli miałam wczorajsze spotkanie z Kacprem. Przyznam, czułam się strasznie niekomfortowo, ale teraz będzie jeszcze lepiej. Muszę się otworzyć, nie mogę być skryta, nikt mnie takiej nie lubi. Za dwa dni mecz Skry teraz tylko o tym myślałam. Zamiast uczyć się wczoraj na sprawdzian z biologii to ja po kryjomu oglądałam mecz Rzeszowa z Kędzierzynem. Jakby mój tata się o tym dowiedział, miałabym całkowity zakaz pójścia na mecz, czego bym sobie nigdy nie wybaczyła. Byłam sama w domu - to kochałam. Mogłam choć na chwilę odetchnąć, odpocząć od tych wszystkich wrzasków. U mnie jest tak - dostanę 6 czeka na mnie nagroda, dostanę ocenę niżej - kara. Tak już mam, tak jest u mnie, tylko u mnie. Moje koleżanki gdy dowiedziały się o mojej sytuacji ciężko westchnęły i poczuły jak ciągle się czuję ku boku moich rodziców, a mianowicie ojca. Mama, widzę, że od jakiegoś czasu mnie broni, co jest dla mnie niespodzianką. U taty nie widzę żadnych popraw. Obok rodziców powinnam czuć się bezpiecznie, lecz jest odwrotnie, czuję się gdybym była w więzieniu.Wstałam wcześniej aby poduczyć się na tą biologię. Zrobiłam sobie płatki, ubrałam się i wyszłam z mieszkania. Idąc równym krokiem w pewnym momencie natknęłam się na Kacpra, czego się nie spodziewałam.
- O, hej! - przywitał się ze mną z uśmiechem na twarzy. Odwzajemniłam jego ruch.
- Cześć. - odpowiedziałam starając się być miłą.
- Gdzie tak pędzisz, co? - zapytał.
- Szkoła, a co innego. - zaśmiałam się. - A ty?
- Trening, a co innego. - wybuchnął śmiechem.
- Muszę już iść... - odparłam trochę się śpiesząc.
- Ok. Na razie! - odszedł w innym kierunku niż ja, po czym obrócił się i podbiegł do mnie.
- Patrycja! - krzyknął - Może... Dziś się spotkamy? - zaproponował.
- Przepraszam, Kacper. Dziś nie. Umówiłam się z kolegą. No wiesz, jutro mam test z matmy a nic nie wiem. Chłopak z matmy jest najlepszy. Następnym razem na pewno. - uśmiechnęłam się lekko.
Uśmiech na twarzy Kacpra zszedł.
- Aha, ok. Pa!
Odwrócił się i poszedł w swoją stronę, ja zrobiłam to samo. Dochodząc do szkoły zaczepił mnie Dawid - ten z maty.
- Nasze spotkanie aktualne? - zapytał obejmując mnie.
- Ej, przestań. - odepchnęłam go od siebie. - Aktualne. A czemu by nie? - zapytałam.
- No wiesz, jest dużo powodów. - mruknął pod nosem.
Po chwili usłyszeliśmy dzwonek na lekcje.

*KACPER*
Miło było się spotkać choć na chwilę z Patrycją. Szkoda tylko, że nie mogliśmy się dziś spotkać. Rozumiem, musi pouczyć się na matematykę, ale ten gościu, podobno mistrz matmy, nie podoba mi się. Otworzyłem wejściowe drzwi na halę po czym skierowałem się do szatni. W korytarzu było już słychać głosy i śmiechy Karola i Andrzeja, ale najbardziej Kłosa. Wszedłem i od razu Karol podszedł do mnie przytulając mnie.
- A weź się odczep! - podniosłem ton i odepchnąłem go od siebie. - Co ty baba jesteś? - zacząłem się śmiać.
Karol nie odpowiedział, śmiał się. Przebrałem się, założyłem nakolanniki, koszulkę, spodenki. Wziąłem wodę i wszyscy razem skierowaliśmy się na boisko.
- Dziś popracujemy nad kondycją. - zaczął trener. - Na początek 45 minut biegania. Teraz! Szybko! Wstajemy!
45 minut biegania nie jest takie złe, było już gorzej. Karol ciągle ględził jęzorem o byle czym. Po wyczerpującym bieganiu zaczęły się przeróżne ćwiczenia na poprawę kondycji. Trwały dwie godziny. Myślałem, że padnę. Już nie umiałem. Dla mnie to za dużo. Wreszcie trener ogłosił długo wyczekiwaną pięciominutową przerwę. Od razu sięgnąłem po butelkę z wodą. Duczkiem wypiłem połowę. Miałem ochotę na więcej, lecz końca treningu nie było widać.
- Jak tam młody? - walnął mnie ramieniem w bok ciała.
- Spoko. - skłamałem. Byłem wykończony.
- Na pewno nie spoko. Widzę, że ledwo zipiesz.
- A no, tak. Ciężko jest, ale kto powiedział, że będzie łatwo?
Po tych słowach podniosłem się i zacząłem wykonywać kolejne zadania. Wiedziałem, że jak jest już naprawdę ciężko to robi się największe postępy. Wreszcie nastąpił koniec tego męczącego treningu. Chyba tylko ja byłem aż tak wykończony. Szybko ubrałem się w szatni, żegnając się z kolegami i poszedłem do mieszkania odpocząć.

____________________
Hej! Znów was przepraszam za dużą przerwę. :(
Mnóstwo zaległości w szkole, a do tego przez cały tydzień byłam chora.
Teraz już wyzdrowiałam i miałam czas na napisanie kolejnego rozdziału.
We wtorek wyjeżdżam na wakacje, nie będzie mnie dwa tygodnie, także kolejnego rozdziału szybko się nie spodziewajcie. 
Komentujcie! ;)
Do kolejnego, pozdrawiam.

wtorek, 19 maja 2015

Pięć

Sobota w tym tygodniu była wolna od treningów, więc miałem trochę czasu na odpoczynek, którego mi brakowało od kilku dni. Treningi w Skrze są naprawdę wyczerpujące, nigdy wcześniej na treningach Częstochowy nie byłem aż tak zmęczony jak w Bełchatowie. No cóż, to jest inne półka, inny sztab, zawodnicy no i oczywiście klub który niezwłocznie co sezon staje na podium. Cały dzień wylegiwałem się na kanapie patrząc na telewizor w którym jak zawsze nic ciekawego nie było. Spoglądałem co nieco na telefon i numer od dziewczyny. Nie wiedziałem czy mam do niej napisać, zadzwonić. Pomyślałem, że lepiej nie. Może być o tej porze w szkole, kto wie. W każdym razie nie chciałem jej przeszkadzać. W pewnym momencie zasnąłem, całkiem tego nieświadomy. Przebudziłem się po godzinie. Zajrzałem do lodówki w której znajdował się jogurt, masło i ser. Całkowita pustka. Na zakupach nie byłem od tygodnia z Karolem. Coś zaczęło wibrować na moim stole - telefon. Odblokowałem wyświetlacz. SMS od trenera. Jutro nie ma treningu. Kolejny w poniedziałek - 18. Nie spać, ćwiczyć! Odpisałem krótkie OK. Około 20 postanowiłem, że zadzwonię do dziewczyny. W końcu chciałem się z nią spotkać i po prostu pogadać.
- Słucham? - usłyszałem głos dziewczyny.
- Cześć. To ja - Kacper.
- A no... Hej. - odpowiedziała lekko speszona.
- Wyluzuj. Chciałbym się jutro z tobą spotkać. Byłaby taka możliwość? - zapytałem z lekkim stresem.
- W porządku. Gdzie i o której?
- No to super! 16 w kawiarni na rogu. - na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech.
- Ok. To do zobaczenia! - odłączyła się.
 Rzuciłem się na łóżko. Poczułem w środku napływ radości. Nie wierzyłem, że udało mi się umówić z tą dziewczyną!
Rankiem wstałem wyspany, co było najważniejsze. O 15 do mojego mieszkania wparował Karol.
- No cześć, ziomeczku! Idziemy dziś gdzieś?
- Sorry, spotykam się z tą dziewczyną, także, no...
- A rozumiem. Jak się nazywa?
Zaniemówiłem. Kompletnie zapomniałem zapytać się o jej imię. Było mi strasznie głupio.
- No, właśnie jest taka sprawa, że nie wiem. - Razem wybuchliśmy śmiechem.
- To ja ci głowy nie będę zawracał - klepnął mnie w ramię. - Spadam. Na razie! - zamknął za sobą drzwi.
Po chwili wrócił.
- No i powodzonka! - puścił do mnie oczko.
Uśmiechnąłem się szeroko. Po 5 minutach wziąłem bluzę i wyszedłem zamykając za sobą mieszkanie. Gdy dotarłem na miejsce, dziewczyna rozglądała się nerwowo na wszystkie strony.
- Hej. - przywitałem się dotykając lekko jej ramion. - Długo czekasz? Przepraszam za spóźnienie, ale...
- Nie, nic się nie stało. - Nie dała dokończyć mi zdania. Najwidoczniej nie obchodziło jej to co robiłem wcześniej. Po chwili podszedł do nas kelner.
- Podać coś?
- Ja poproszę herbatę. - odpowiedziałem. - A ty? - skierowałem wzrok na dziewczynę.
- Też herbatę.
- W takim razie 2 razy herbata. - rzekłem do kelnera który skinął głowę w dół, po czym odszedł.
Nastała niezręczna cisza, widziałem jak bardzo się stresuje.
- Wiem, że to głupie, ale zapomniałem się Ciebie spytać jak masz na imię. - odrzekłem nieśmiało.
Lekko się uśmiechnęła, ja też.
- Patrycja, miło mi.
Spojrzała mi prosto w oczy.
- W takim razie, ja też się przedstawię - Kacper. - odparłem w dobrym humorze.
Podszedł do nas kelner z tacką na której były nasze zamówienia.
- 2 razy herbata, proszę. - rzekł.
Podziękowaliśmy. Patrycja była cicha, nie odzywała się wcale. Z całego serca ją rozumiem, też czułbym się nieswojo.
- To... - zacząłem. - Opowiedz mi coś o sobie.
- No co mogę powiedzieć. Pyskata osiemnastolatka na jaką zapewne nie wyglądam. Całym sercem za Skrą. Bełchatów to moje rodzinne miasto. - mówiła z pośpiechem - Kiedyś trenowałam siatkówkę, ale... - zaniemówiła. Spuściła głowę w dół.
- Ale?
- Nieważne. Problemy rodzinne...
Nie chciałem więcej wiedzieć. Rodzinne problemy to coś naprawdę złego. Nie chciałem aby przez to nasze spotkanie się popsuło. Od razu zacząłem inny temat.
- Może gdzieś się przejdziemy? Nie będziemy ciągle tutaj siedzieć.
- Masz rację.
Założyłem bluzę po czym stanąłem przed Patrycją dotykając jej obojczyka.
- Ja zapłacę. - uniosłem lewy kącik ust ku górze.
Odwzajemniła mój ruch. Podszedłem do lady i zapłaciłem odpowiednią sumę za napoje. Wyszedłem na zewnątrz gdzie Patrycja na mnie czekała.
- To co? Masz jakieś propozycje gdzie możemy pójść? - zapytałem.
- Decyzja należy do Ciebie. -  uśmiechnęła się szeroko pokazując swoje zęby.
- Proponuję do parku.
Ruszyliśmy w stronę wyznaczonego miejsca, które było blisko kawiarni w które się przed chwilą znajdowaliśmy. Usiedliśmy na pierwszej lepszej ławce i przysłuchiwaliśmy się ćwierkaniem ptaków.
- Gdyby moi znajomi się dowiedzieli o tym, że jestem teraz z siatkarzem to chyba zawału by dostali. Ja sama nie mogę w to uwierzyć... Jak to mogło się stać?
- Przyznam się, urzekłaś mnie... Zależy mi na Tobie.
- Tak o? To nasze pierwsze spotkanie i rozmowa...
- Tak, dokładnie. - wstałem z miejsca. - Chodźmy dalej.
Lekko się już ściemniało ale to i tak nam nie przeszkadzało. Patrycja nie była już tak bardzo zestresowana jak na początku. Stała się sympatyczną i pełną energii dziewczyną. W pewnym momencie stanąłem w miejscu. To samo zrobiła Patrycja. Wpatrywałem się w jej piękne, niebieskie oczy. Nie zapanowałem nad sobą i przychyliłem swoją twarz do dziewczyny. Odtrąciła mnie.
- Ejj... Nie za szybko?
- Przepraszam, nie chciałem, poniosło mnie.
Spojrzała na telefon.
- 22.36, muszę już iść.
- Odprowadzę Cię.
Po 10 minutowej odprowadzce pożegnałem się. Nadal było mi głupio za ten koniec, nie powstrzymałem moich emocji. Wróciłem do domu po 23 zmęczony i wyczerpany rzuciłem się na łóżko i zasnąłem.

__________________________
Hej, hej, jestem, żyję i przybywam z piątką!
Na wstępie chciałabym Was przeprosić za to, że rozdział nie pojawił się szybciej.
W weekend miałam urodziny, więc całkowicie nie miałam czasu na pisanie rozdziału.
Wena mnie opuściła za co też przepraszam :/
KOMENTUJCIE :)
Pozdrawiam i do kolejnego,
Marta.

sobota, 9 maja 2015

Cztery

Dzień za dniem, mecz za meczem, trening za treningiem i tak ciągle. Nic nowego. Po meczu znów rozdawanie autografów i zdjęć. Było to już dla mnie męczące. Nie dziwię się, że chłopaki z klubu odmawiają autografów i kierują się prosto do szatni. Nie dawałem żadnych autografów i zdjęć do czasu. Kierując się do szatni mój wzrok przyciągnął jedną z kilku blondynek.
- Kacper, no proszę, tylko autograf! - krzyczały inne.
Zrobiłem jeden krok do tyłu. Spojrzałem tajemniczo na dziewczynę i nie wierzyłem. To była ona. Tym razem nie mogłem się pomylić. Nachyliłem się ku dziewczynie a ona odwzajemniła mój ruch.
- Spotkajmy się przy hali, proszę. - szepnąłem aby inne nie usłyszały.
Była bardzo zdziwiona i skinęła głowę na znak zgody. Uśmiechnęła się lekko - ja również. Zapomniałem całkowicie o fankach czekających na autograf i zdjęcie. Myślałem tylko o tej dziewczynie. Popędziłem do szatni. Przebierając się nie mogło zabraknąć Karola.
- Piechu a gdzie ty się tak śpieszysz? - zapytał.
- Później wszystko Ci powiem. Jak nie będzie mnie w autobusie to czekajcie, za chwilę powinienem być!
Zawieszając torbę na ramię pobiegłem truchtem i otworzyłem wyjściowe drzwi. Rozejrzałem się na wszystkie strony. Pobiegłem w lewą stronę, bo wiedziałem, że właśnie tam będzie czekać. Stała tuż przed halą zdenerwowana a zarazem uśmiechnięta. Bez słowa pociągnąłem jej rękę i razem pobiegliśmy za halę aby nikt nas nie widział. Widziałem jej zdenerwowanie i strach które nie miało końca.
- Ejj... Uśmiechnij się. - odparłem unosząc lewy kącik ust ku górze.
Skinęła głowę na dół speszona i uśmiechnęła się lekko zerkając na mnie.
- Słuchaj, nie mam za dużo czasu. Wytłumaczę Ci wszystko w skrócie. Bardzo mi się spodobałaś... - zacząłem. - Chciałbym bliżej Cię poznać. Dałabyś mi swój numer telefonu?
- Jasne... - odpowiedziała speszona.
Sięgnęła do kieszeni, ja zrobiłem to samo.
- 794 522 602 - powiedziała cichym głosem.
- Dziękuję! Odezwę się w wolnej chwili. Ja już lecę. Mam nadzieję, że do zobaczenia! - puściłem oczko a ona uśmiechnęła się szeroko pokazując swoje piękne zęby.
Poczułem ulgę i byłem z siebie zadowolony, że wreszcie ją znalazłem. Teraz już będę spokojny. Wsiadając do autobusu usłyszałem głos Karola.
- E! Młody! - krzyknął z końca autobusu. - Rusz się! Czekamy na Ciebie już 10 minut!
- Sorry, musiałem coś załatwić. - usprawiedliwiłem się.
Usiadłem obok Karola który zajął mi miejsce. Taki z niego dobry przyjaciel, a co!
- No to gadaj, co przykuło twój wzrok?
- Nikt inny tylko ta dziewczyna. Mam od niej numer telefonu. - odpowiedziałem dumny.
- Hoho! - krzyknął klepiąc mnie po ramieniu. - Nie życzę Ci źle, ale naprawdę kiedyś wspomnisz moje słowa o kobietach. Ty i ona będziecie cierpieć. Ale cóż ja mogę ci powiedzieć, to twoje życie, nie będę się do niego wtrącał. - rzekł z uśmiechem.
Milion myśli przeleciało w mojej głowie. Z jednej strony Karol ma rację, ale warto przecież spróbować. Będąc w Bełchatowie otworzyłem drzwi do mojego mieszkania w którym była moja mama która postanowiła zostać ze mną na dwa tygodnie. Opowiedziałem jej wszystko a ona słuchała uważnie i z lekkim zdziwieniem.
- Kacperku... Wiem, że brakuje Ci w życiu tej drugiej połówki... Wiem, że czujesz się samotny i chcesz aby ktoś zakleił tą dziurę w sercu, ale musisz wybrać, miłość albo sport. Tego i tego niestety nie można pogodzić, sam wiesz. Zapytaj się twoich kolegów z drużyny jak ciężko jest żyć i z tym i z tym.
- Wiem, mamo, Karol mi gadał...
- W pewnym okresie czasu będziesz tylko skupiony na miłości a siatkówka będzie z boku, nie będziesz umiał się skupić na grze. W innym okresie będzie najważniejsza dla ciebie siatkówka a dziewczyna będzie na boku, będzie się czuła niechciana...
- W pewnym momencie to zrozumie, mam nadzieję...
- Echh... - westchnęła. - Zrobisz co zechcesz. Ja Ci już powiedziałam co o tym myślę. Zastanów się nad tym, żebyś potem tego nie żałował.
Przede mną bardzo trudna decyzja. Jak postąpię? Sam nie wiem, czas pokaże.

________________________
Witajcie moi kochani! :)
Dziś troszkę krócej ale ważne, że jest!
Brak weny, wybaczcie :(
Kiedy następny? Nie wiem sama.
CZYTASZ? - SKOMENTUJ!
Marta.