- No cześć Kacperku! - przywitała się przytulając mnie. - Obudziłam cię?
- Cześć mamo. No wiesz, ja nie wstaję tak jak ty o 6. - odpowiedziałem szerząc zęby.
- Ojj, to przepraszam... - odparła zamieszana. - To idź się połóż a ja przygotuję śniadanie, a później zrobię obiad.
- Nie no, nic się nie stało. I tak musiałbym wstać bo mam trening na 9. A w ogóle to co cię tutaj sprowadza?
- A to już nie mogę spotykać się z moim kochanym synkiem? - zapytała zdziwiona.
- Nic takiego nie powiedziałem. To co tam u ciebie słychać? - zacząłem rozmowę.
- Po staremu. A u ciebie?
- W porządku.
Mama przyniosła na stół talerz z kromkami chleba i od razu głodny sięgnąłem po pierwszą kromkę, która jak zawsze od mamy była przepyszna. Kończąc pierwszą kromkę zerknąłem na mamę, która jak nigdy była smutna.
- Mamo? Coś się stało?
- Nic, nic... - odpowiedziała szybko i cicho.
- Wiem, że coś się stało. Powiedz mi.
- No dobrze... I tak kiedyś musiałabym Ci to powiedzieć. Marlena, twoja siostra wyjechała na studia do Londynu. Jak długo tam będzie? Nie mam pojęcia. Zostałam sama...
Skierowałem swój wzrok na matkę, po czym spojrzałem na ramkę ze zdjęciem stojącą na meblach:
Fot. Instagram Kacpra Piechockiego |
- Nie zostałaś sama, masz mnie, tatę. A Marlenę odwiedzimy za rok może dłużej, może krócej.
- Wiem, Kacper, wiem... Ale ja z tobą i ojcem mam mały kontakt. Wy jesteście razem, jesteś siatkarzem, a ja mieszkam o 180km dalej od Was.
Nie odpowiedziałem. Wróciłem na miejsce i kończąc śniadanie skierowałem się do sypialni aby przygotować się na trening. Spakowałem potrzebne rzeczy i gdy wybiła odpowiednia godzina wyjścia, pożegnałem się z mamą która przygotowywała już obiad i wyszedłem zamykając za sobą drzwi. Na halę Energię nie miałem daleko, dziesięć minut i byłem już na miejscu. Spotkałem Karola który właśnie wychodził z samochodu. Razem weszliśmy do szatni i przywitałem się z kolegami z drużyny. Po przebraniu się weszliśmy na boisko. Trener zarządził, że powinniśmy popracować nad siłą, więc skierowaliśmy się na siłownię na której spędziliśmy półtorej godziny. Po omówieniu taktyki i innych potrzebnych rzeczy wróciliśmy na boisko gdzie chłopaki atakowali a ja przyjmowałem plasy trenera.
- Piechu! No chodź! Niech sobie nasz libero zaatakuje. - krzyknął Karol.
Wbiłem w parkiet takiego gwoździa, że aż wszyscy byli zaskoczeni - żartuję, ale wyszło mi całkiem nieźle. Opadając na parkiet poczułem lekki ból w kostce. Skrzywiłem się trochę, ale uznałem, że nie będzie to nic poważnego. Po treningu idąc do szatni z każdym krokiem odczuwałem nieustający ból.
- Boli Cię kostka czy jak? - zapytał doktor.
- To raczej nic poważnego. Odczuwam tylko lekki ból.
- Lekki ból może okazać się czymś groźnym lepiej to sprawdzić.
Kiwnął głową na znak pójścia za nim. Tak zrobiłem. Położyłem się a po przebadaniu dał mi maść którą mam codziennie smarować w miejsce bólu. Podziękowałem po czym poszedłem sie przebrać. Byłem strasznie zmęczony treningiem który nie należał do łatwych. Idąc drogą powrotną nie zwracałem najmniejszej uwagi na otaczający mnie świat. Dochodząc do mieszkania zetknąłem się z blondynką która zerknęła na mnie, jakby na jakiegoś mordercę. Spojrzałem na nią i coś mnie olśniło.
- Czy to ty prosiłaś mnie o autograf zbiegając na dół?
- Yyy... Nie? Kim w ogóle jesteś? Nie znam cię, odczep się. - powiedziała głośnym tonem i szybko odeszła.
Czyli jednak to nie była ona. Wyszedłem na totalne pośmiewisko. Skierowałem się prosto do mieszkania, gdzie czekała na mnie mama.
- No i jak syneczku na treningu?
- Dobrze. Coś zrobiłem z kostką, ale nie martw się, klubowy lekarz dał mi maść na ból.
- No ja myślę, że to nic poważnego.
Sięgnąłem po pilot do telewizora i zacząłem przeglądać kanały telewizyjne. Po godzinie mama podała obiad który ze smakiem zjadłem. Zdrzemnąłem się i gdy obracałem się na drugi bok, aby jeszcze smacznie pospać, do sypialni weszła mama.
- Kacper, Karol do ciebie.
- Co? - odparłem zaspany.
- Karol przyszedł.
Jak zawsze - Karol. Moje życie kręci się wokół Kłosa.
- No siemanko, mordo ty moja!
- Siema.
- Widziałem tą w której się zakochałeś.
- Ta, jasne.
- Mówię serio, ciesz się, że jest z Bełchatowa!
Nie wiedziałem czy mam wierzyć Karolowi który lubi sobie pożartować, ale mówił to szczerze - widziałem. Poczułem w środku ulgę i uśmiechnąłem się nieśmiało.
_________________
Siemka! :D Łapcie szybko napisany rozdział 3!
Nie wiedziałam, że dodam tak szybko, ale wena mnie nie opuszcza, to dobrze.
Kolejny postaram się opublikować w niedzielę bądź sobotę.
Pozdrowionka,
Marta ;)