Noc przeminęła spokojnie ale szybko. Nie umiałem ruszyć nawet palcem, ale obowiązki czekały. Za dwa dni czekał nas kolejny mecz klubowy, więc trzeba wrócić do treningów po dwudniowej przerwie. Spojrzałem na zegar wiszący przede mną - 7:53. Wymamrotałem coś pod nosem podnosząc się z łóżka. Od razu do ręki wziąłem telefon na którym zobaczyłem nieodczytanego sms'a - trener. 8:15 trening! Poćwiczymy kondycję, w środę ciężki mecz z Jastrzębiem! Westchnąłem ciężko. Dochodziła godzina 8 a ja nadal siedziałem oparty rękoma na łóżku. Musiałem zebrać ostatnie siły i wstać. Skierowałem się ku łazience w której wykonałem poranną toaletę. Szybko zrobiłem sobie kanapkę z serem i szynką, jedząc ubierałem się tak szybko jak tylko mogłem. Połykając ostatni kawałek kanapki narzuciłem swoją treningową torbę na ramię, wziąłem klucze leżace na stoliku i skierowałem się do wyjściowych drzwi.
*PATRYCJA*
Poniedziałek, tylko nie ten dzień. Najgorszy dla wielu z nas dzień tygodnia po weekendzie. Wstałam bez żadnych niepotrzebnych stękań. Ciągle w myśli miałam wczorajsze spotkanie z Kacprem. Przyznam, czułam się strasznie niekomfortowo, ale teraz będzie jeszcze lepiej. Muszę się otworzyć, nie mogę być skryta, nikt mnie takiej nie lubi. Za dwa dni mecz Skry teraz tylko o tym myślałam. Zamiast uczyć się wczoraj na sprawdzian z biologii to ja po kryjomu oglądałam mecz Rzeszowa z Kędzierzynem. Jakby mój tata się o tym dowiedział, miałabym całkowity zakaz pójścia na mecz, czego bym sobie nigdy nie wybaczyła. Byłam sama w domu - to kochałam. Mogłam choć na chwilę odetchnąć, odpocząć od tych wszystkich wrzasków. U mnie jest tak - dostanę 6 czeka na mnie nagroda, dostanę ocenę niżej - kara. Tak już mam, tak jest u mnie, tylko u mnie. Moje koleżanki gdy dowiedziały się o mojej sytuacji ciężko westchnęły i poczuły jak ciągle się czuję ku boku moich rodziców, a mianowicie ojca. Mama, widzę, że od jakiegoś czasu mnie broni, co jest dla mnie niespodzianką. U taty nie widzę żadnych popraw. Obok rodziców powinnam czuć się bezpiecznie, lecz jest odwrotnie, czuję się gdybym była w więzieniu.Wstałam wcześniej aby poduczyć się na tą biologię. Zrobiłam sobie płatki, ubrałam się i wyszłam z mieszkania. Idąc równym krokiem w pewnym momencie natknęłam się na Kacpra, czego się nie spodziewałam.
- O, hej! - przywitał się ze mną z uśmiechem na twarzy. Odwzajemniłam jego ruch.
- Cześć. - odpowiedziałam starając się być miłą.
- Gdzie tak pędzisz, co? - zapytał.
- Szkoła, a co innego. - zaśmiałam się. - A ty?
- Trening, a co innego. - wybuchnął śmiechem.
- Muszę już iść... - odparłam trochę się śpiesząc.
- Ok. Na razie! - odszedł w innym kierunku niż ja, po czym obrócił się i podbiegł do mnie.
- Patrycja! - krzyknął - Może... Dziś się spotkamy? - zaproponował.
- Przepraszam, Kacper. Dziś nie. Umówiłam się z kolegą. No wiesz, jutro mam test z matmy a nic nie wiem. Chłopak z matmy jest najlepszy. Następnym razem na pewno. - uśmiechnęłam się lekko.
Uśmiech na twarzy Kacpra zszedł.
- Aha, ok. Pa!
Odwrócił się i poszedł w swoją stronę, ja zrobiłam to samo. Dochodząc do szkoły zaczepił mnie Dawid - ten z maty.
- Nasze spotkanie aktualne? - zapytał obejmując mnie.
- Ej, przestań. - odepchnęłam go od siebie. - Aktualne. A czemu by nie? - zapytałam.
- No wiesz, jest dużo powodów. - mruknął pod nosem.
Po chwili usłyszeliśmy dzwonek na lekcje.
*KACPER*
Miło było się spotkać choć na chwilę z Patrycją. Szkoda tylko, że nie mogliśmy się dziś spotkać. Rozumiem, musi pouczyć się na matematykę, ale ten gościu, podobno mistrz matmy, nie podoba mi się. Otworzyłem wejściowe drzwi na halę po czym skierowałem się do szatni. W korytarzu było już słychać głosy i śmiechy Karola i Andrzeja, ale najbardziej Kłosa. Wszedłem i od razu Karol podszedł do mnie przytulając mnie.
- A weź się odczep! - podniosłem ton i odepchnąłem go od siebie. - Co ty baba jesteś? - zacząłem się śmiać.
Karol nie odpowiedział, śmiał się. Przebrałem się, założyłem nakolanniki, koszulkę, spodenki. Wziąłem wodę i wszyscy razem skierowaliśmy się na boisko.
- Dziś popracujemy nad kondycją. - zaczął trener. - Na początek 45 minut biegania. Teraz! Szybko! Wstajemy!
45 minut biegania nie jest takie złe, było już gorzej. Karol ciągle ględził jęzorem o byle czym. Po wyczerpującym bieganiu zaczęły się przeróżne ćwiczenia na poprawę kondycji. Trwały dwie godziny. Myślałem, że padnę. Już nie umiałem. Dla mnie to za dużo. Wreszcie trener ogłosił długo wyczekiwaną pięciominutową przerwę. Od razu sięgnąłem po butelkę z wodą. Duczkiem wypiłem połowę. Miałem ochotę na więcej, lecz końca treningu nie było widać.
- Jak tam młody? - walnął mnie ramieniem w bok ciała.
- Spoko. - skłamałem. Byłem wykończony.
- Na pewno nie spoko. Widzę, że ledwo zipiesz.
- A no, tak. Ciężko jest, ale kto powiedział, że będzie łatwo?
Po tych słowach podniosłem się i zacząłem wykonywać kolejne zadania. Wiedziałem, że jak jest już naprawdę ciężko to robi się największe postępy. Wreszcie nastąpił koniec tego męczącego treningu. Chyba tylko ja byłem aż tak wykończony. Szybko ubrałem się w szatni, żegnając się z kolegami i poszedłem do mieszkania odpocząć.
____________________
Hej! Znów was przepraszam za dużą przerwę. :(
Mnóstwo zaległości w szkole, a do tego przez cały tydzień byłam chora.
Teraz już wyzdrowiałam i miałam czas na napisanie kolejnego rozdziału.
We wtorek wyjeżdżam na wakacje, nie będzie mnie dwa tygodnie, także kolejnego rozdziału szybko się nie spodziewajcie.
Komentujcie! ;)
Do kolejnego, pozdrawiam.